poniedziałek, 18 lipca 2016

Hulaj dusza i hulaj-noga - czyli o tym, czego ponoć matce nie wypada ;)

Kiedy wybieramy się na wycieczkę do jednego z okolicznych miast, praktycznie za każdym razem przechodzimy obok czegoś w rodzaju skateparku - i za każdym razem spędzamy tam przynajmniej godzinę, bo Bąbel po prostu nie może oderwać wzroku od wszystkich prezentowanych tam popisów. 


W miniony weekend postanowiliśmy zadebiutować już nie tylko w charakterze obserwatorów, ale również czynnych uczestników - tym bardziej, że już wcześniej zdarzało nam się pożyczać cudze wehikuły i (z bardzo różnym skutkiem) próbować na nich swoich sił ;)

Niejedna z Was pewnie puka się w tym momencie znacząco w czoło i myśli sobie:  "Z dwulatkiem do skateparku? Chyba ich trochę za bardzo poniosło!" Ale nie martwcie się : nie spuściliśmy Juniora na jego nowej hulajnodze z najwyższej rampy ani nie usiłowaliśmy nakłonić go do zrobienia salta w tył - a większość pozostałych spotkanych tam przez nas "skaterów" były to dzieci w wieku do lat 12, dla których takie miejsce jest często po prostu jedynym lub ulubionym sposobem na spędzenie wakacji w mieście.


I właściwie o tym zasadniczo miał być dzisiejszy post. Miałam opowiedzieć Wam o naszym rodzinnym weekendzie i o nowym Bąblowym nabytku, którego testowaniem zajmujemy się już od jakiegoś czasu dzięki uprzejmości Króla Zabawek. Miałam też wspomnieć o tym, że szukaliśmy z Małżem modelu, który będzie stosunkowo niedrogi, lekki, "rosnący" razem z dzieckiem oraz składany do takich rozmiarów, by nie zajmował zbyt dużo przestrzeni w Bąblowym pokoju i mieścił się bez problemu w samochodowym bagażniku - i że Classic Scooter dokładnie wszystkie te wymogi spełnia... 


Jednak w trakcie naszych weekendowych szaleństw rzuciła mi się w oczy jeszcze jedna rzecz, której po prostu nie mogę zostawić bez komentarza - a mianowicie fakt, że było wokół nas naprawdę bardzo niewielu rodziców, którzy bawili się tam równie świetnie i mieli prawdziwą frajdę z towarzyszenia swoim dzieciom. Znakomita większość stała w pewnym oddaleniu, marudziła, klęła pod nosem i tylko czekała, aż dziecku znudzi się jazda i aż będą mogli zabrać je z powrotem do domu. 


No cóż, chyba naprawdę nietypowa ze mnie matka. Dziwadło jakieś, zasługujące na adnotację w kronice osobliwości. Nie dość, że sama szusowałam na hulajnodze pomiędzy tymi wszystkimi dzieciakami, to jeszcze nie omieszkałam wielokrotnie zjechać z rampy na wiadomej części ciała, a potem spacerować z takim brudnym, zakurzonym tyłkiem po mieście i w ogóle się tym nie przejmować ;)

Ośmieliłam się nawet - zamiast tylko dreptać obok, podtrzymywać i asekurować na szczególnie ostrych zakrętach -  podwędzić hulajnogę na jakiś czas i przejechać się nią w szaleńczym pędzie wzdłuż głównej alei, podczas gdy Bąbel został z tatą nieco z tyłu, zajmując się zbieraniem kamyczków i innych skarbów. O matko wyrodna ! No po prostu nie mogłam się oprzeć ! ;)


Zdarza mi się trafiać na najróżniejsze opinie innych ludzi, traktujące o tym, co kobiecie będącej matką jeszcze przystoi, a czego już absolutnie robić nie wypada. Zazwyczaj bardzo mnie one bawią albo skutkują grymasem zdumienia na mojej twarzy - ponieważ z wielu z nich wynika, że jako kobieta już "dzieciata" powinnam niezwłocznie zaopatrzyć się w garsonkę w stonowanych kolorach, ostrzyc włosy na klasycznego "pazia", a wszystkie swoje dżinsowe szorty, dopasowane topy i krótkie sukienki rozdać biednym ;)

Zdaniem niektórych osób będąc w tym wieku i mając dziecko należy chyba przejść metamorfozę w wytworną matronę, elegancką damę, niewiastę bardzo dystyngowaną i śmiertelnie poważną, która nie ma już prawa wpaść od czasu do czasu w tak zwaną "głupawkę".



Ale wiecie co? Gwiżdżę na całą tę dworską etykietę i wszystkie konwenanse, jakimi według niektórych powinno być obudowane macierzyństwo. Jako matka nie stanę się nagle, z dnia na dzień posągową postacią wyjętą żywcem z "Dumy i uprzedzenia", tudzież jakiejś innej XIX-wiecznej powieści. W końcu między innymi po to jestem mamą, żeby rozwinąć w moim dziecku spontaniczność, zaszczepić w nim radość życia i chęć zabawy - a przede wszystkim uodpornić je na cudze opinie i nauczyć, że powinno postępować w zgodzie z samym sobą. A że się przy tym niekiedy trochę powygłupiam, pobrudzę, być może wyjdę nawet na osobę lekko stukniętą i pozbawioną piątej klepki - to już naprawdę niewiele mnie obchodzi ! ;)


A jak to jest u Was, drogie Mamy? 
Lubicie czasem wyluzować i pójść na żywioł,
czy raczej zawsze staracie się "trzymać fason"? 
Waszym zdaniem wypada to, czy nie wypada? ;)

77 komentarzy:

  1. E tam , fason to tylko z ciuchami mi się kojarzy :) Ja dopiero od niedawna moge na córki hulajnodze się przejechać, bo poprzednia była mniejsza i nie dzierżyła mojej wagi :) teraz planuje kupić młodej i sobie rolki, bo moje stare przepadły a obiecałam, że nauczę ją jeździć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ja specjalnie taką wyszukałam, żeby i moją wagę zdołała utrzymać - w 60 kilogramach się mieszczę, mam nawet kilka kilo zapasu w razie czego ;) Na rolkach nadal jeździć nie umiem, przez tyle lat nie opanowałam tej sztuki - i niestety wciąż częściej znajduję się w pozycji leżącej, niż stojącej (ale w sumie to też bywa zabawne) ;)

      Usuń
  2. Ja tam jestem szalona i zwariowana!! :) cudowne zdj - ja wczytuje się i nadrabiam wakacyjne zalległości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tak trzymać ! Miałaś kiedyś u siebie fotki bodajże na skałce wspinaczkowej - to jest dopiero ekstremalne macierzyństwo ;)

      Usuń
  3. Najważniejsze to nie zatracić w sobie dziecka. Jesteś wyluzowaną mamuśką, taką jak ja :-)o tak trzymajmy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy Bąblu na nowo odkryłam swoje wewnętrzne dziecko, które wcześniej już było na dobrej drodze do zatracenia ;)

      Usuń
  4. Kochana, na zdjęciach wyglądasz jak siostra Bąbla, a nie Jego Mama :)
    Ja póki co zasuwam po zjeżdżalni, ale z tego, co czytam, jeszcze wszystko przed nami. Odrobina szaleństwa i spontaniczności jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a jak się komuś nie podoba, jego problem. Ja jutro idę do pracy z pieczątkami na rękach, bo Tygrys się rozpędził i kartka Mu nie wystarczyła. Ale co tam :)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement - ale to wyłącznie te okoliczności i sceneria skateparku mnie tak odmłodziły ;) Pieczątki miałam ostatnio prawie wszędzie - łącznie z samym środkiem czoła. A jeszcze ciekawiej jest, kiedy Młody chwyta za kredki do malowania ciała - i wymalowuje mi nimi swoje esy-floresy na twarzy, rękach i nogach (a domyć to potem wcale nie tak łatwo) ;)

      Usuń
  5. my rowniez uwielbiamy spedzac czas z dzieckiem, chociazby w piaskownicy sypać piach oraz robić babki, ale inne babki siedza na lawce ze smartfonem lub zajete dlubaniem slonecznika nazekajac o jak zimno, o jak goraco, troszkę mam braki z dziecinstwa a co !

    tygrys i my- ja rownież zapieczatkowana- mam nawet piekna gwiazde na CZOLE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już chyba jest, że w dzieciństwie człowiek chce za wszelką cenę uchodzić za starszego i bardziej "dorosłego" - a potem odwrotnie ;)

      Usuń
  6. Sama jestem jak takie duże dziecko i mąż tak samo :)
    Uwielbiamy się wygłupiać i uwielbiamy słuchać głośny śmiech Naszej najstarszej gwiazdy, bo ta najmłodsza, to co najwyżej pogaworzy :)
    Ostatnio złapał Nas deszcz na spacerze, taki kapuśniaczek. Ile radochy było. A i kałuże się pojawiły- błotko!
    Kolorowe tatuaże, przebieranki, śpiewanie piosenek, tańce, budowanie domków z piasku... sama radość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale ! :) Błotko też bardzo lubimy - a jak oglądaliśmy kiedyś z Młodym jakieś migawki z przystanku Woodstock to aż się rwał do telewizora, kiedy widział ludzi tańczących i pluskających się w błocie. Śmialiśmy się nawet, że w przyszłości chyba go tam zabierzemy ;)

      Usuń
  7. Ja tam lubię luz. Często jestem brudna, od dziecięcych łapek, ale tak to już bywa. Latam z Podopiecznym po kałużach, trochę baby robimy. Często siadam na ławce i czytam książkę w smartfonie czy na czytniku, ale głównie jak mały Podopieczny siedzi w piachu. Daleko mi do jakiejś damulki. Choć widuję takowe na placykach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas robienie babek to już poziom master - bijemy chyba jakieś rekordy czasu spędzanego w piachu, bo Bąbel mógłby z niego nawet i przez cały dzień nie wychodzić ;)

      Usuń
  8. Podpisuje sie łapkami pod postem mnie hulajnoga niestety nie zawiezie ale jeszcze chwile hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne są hulajnogi - na pewno znalazłabyś jakiś model dla siebie, nawet będąc w stanie błogosławionym ;)

      Usuń
  9. Jakoś Twoja wizja macierzyństwa jest mi zdecydowanie bliższa niz tych "niektórych" ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja lubię się powygłupiać z dziećmi, śmiać się głośno - sama wówczas się lepiej czuję. :)
    Hulajnogę mamy taką regulowaną - super sprawa. Jeździ na niej syn i córka (ale jeszcze przy naszej pomocy). Ja też na niej śmigałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bąbel też przy naszej pomocy - choć kilka razy zdarzyło mu się już nawet samodzielnie odepchnąć i kawałeczek podjechać.

      Usuń
  11. Ostatnio dla swojego niespełna dwulatka szukałam niedrogiej hulajnogi, na której mógłby w miarę bezpiecznie poruszać się samodzielnie. Próbowaliśmy z dwukołową pożyczoną od kuzyna, ale chłopczyk nie był w stanie łapać równowagi. Płacz i zgrzytanie zębami, bo wszędzie musieliśmy go na niej prowadzać... Tata znalazł w Internecie hulajnogę trójkołową, z 2 kołami z przodu i 1 z tyłu. Nie chcieliśmy wydawać za dużo, bo nie wiadomo, czy chłopczykowi taki środek transportu przypadnie do gusty, więc ostatecznie kupiliśmy hulajnogę Cogio. Nieco droższa, bo z wyciąganą rączką, ale posłuży maluchowi przez kilka lat. I to był strzał w dziesiątkę! Chłopczyk ma frajdę, a ja chyba kupię hulajnogę również dla siebie, bo ledwo za nim nadążam :)
    Pozdrawiam,
    Mama Chłopczyka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, słyszałam o takich hulajnogach z trzema kółkami - ale póki co zdecydowaliśmy się na dwukołowca i jak na razie bardzo dobrze nam służy :) Zobaczymy co będzie się działo, kiedy przyjdzie już do naprawdę samodzielnej jazdy :)

      Usuń
  12. Witaj w klubie. Ja również należę do tych "matek-wariatek", co umieją i chcą się dobrze bawić. Szaleją jak tylko przyjdzie im ochota. Może i nie mieszczę się w "normie" ale jestem szczęśliwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście każdy sam sobie "normy" wyznacza - i jest to pojęcie bardzo względne :)

      Usuń
  13. U nas też chyba niedługo pojawi się hulajnoga - babcia się 'czai' na taką z dwoma kółkami z przodu. Przy czym moja nie musi rosnąć z dzieckiem bo będzie miał kto ją zaraz przejąć ;-)
    A jeśli chodzi o konwenanse ... daj spokój! Ja się cieszę, że mam z kim się na tych placach zabaw bawić i z kim na spacery codziennie biegać! I za nic nie oddam moich szortow i sukienek :-) a od podbierania dzieciom zabawek mistrzem jest u nas tata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tata bardziej powściągliwy, czasami się jeszcze krępuje i przejmuje tym, co inni ludzie pomyślą - ale i tak już znacznie wyluzował przez ostatnie dwa lata ;)

      Usuń
  14. Bawie sie z chlopcami, gram z nimi w pilke, bujam sie na hustawce. Lubie tak wykorzystywac czas :-) to wielka frajda :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą w 100% :) Twoi chłopcy na pewno mają niezłą radochę z taką mamą :)

      Usuń
  15. Zmiana na blogu, w sensie, ze upubliczniasz Wasze wizerunki?

    Co do hulajnogi, to fajna zabawa: ) mój synek też ma, tyle ze jezdzi w kasku, bo wariat z niego: )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kask na rower zakładamy, a do hulajnogi to dopiero takie pierwsze przymiarki i testowania, więc sal daleko nie odjedzie i krzywdy sobie nie zrobi ;) Co do upubliczniania - zastanawiałam się nad tym długo i doszłam do wniosku, że dużych zbliżeń nadal nie będzie. Ale zdjęcia z odciętymi głowami albo jakimiś naklejkami na twarzach zaczęły mnie nieco irytować.

      Usuń
  16. No to u mnie jest przeważnie, tak jak na tym zdjęciu co siedzisz, a obok Ciebie hulajnoga, czyli ja jestem obserwatorem. Pozazdrościć małemu takiej aktywnej mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwatorem też można być, jasne - byle nie odbierać dziecku radości, jaką sprawia mu pobyt w takim miejscu (a niektórzy rodzice niestety mają takie zapędy i tendencję do tego).

      Usuń
    2. Ja jestem leniuchem, więc jeżeli moja pociecha bawi się dobrze i nie wciąga mnie w dzikie harce, to nawet cały dzień mogę siedzieć i patrzeć :). Zdecydowanie nie należę do rodziców poganiających dzieci.

      Usuń
  17. Ja tez zaliczyłam kilka "dmuchańców", zjeżdżalni, małpich gajów i innych basenów z kulkami. Na huśtawce to regularnie zajmuję miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i świetnie :) Masz rodzinkę bardziej liczną od naszej, wiec domyślam się, że wszystkich takich wypadów było też razy trzy ;)

      Usuń
  18. Widać, że świetnie się bawiliście!
    My musimy się zabrać za kupno nowej hulajnogi, bo syn ma taką bardzo dziecięcą, z której już wyrosnął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno coś odpowiedniego znajdziecie - a może kupcie sobie zestaw dla całej rodziny :) Tylko u Was pod górkę wiecznie, pewnie kondycję już macie wyrobioną ;)

      Usuń
  19. U nas nie ma takiego parku, a szkoda. Gdybym się nie bała, że mojego dziecka hulajnoga nie wytrzyma mojego ciężaru też bym pohulała ;) Fajny pomysł na spędzenie czasu z dzieckiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby taki park był w naszej miejscowości, to pewnie całe dnie byśmy tam spędzali, bo Bąblowa fascynacja tym miejscem jest niepojęta. Ale to w sąsiednim mieście, choć i tak często je odwiedzamy :)

      Usuń
  20. Bardzo mądra Mama! :)
    Tak samo na studiach mi wbijali do głów jak mantrę - nie przy biurku, ale z dziećmi na podłodze!
    Brawo Ty! :)

    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tak wbijali na warsztatach adopcyjnych - i faktycznie bardzo się te nauki przydały :)

      Usuń
  21. Matka nie stuknięta, ale wspaniała i godna pozazdroszczenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ale troszeczkę stuknięta - to swoją drogą ;)

      Usuń
  22. Dlatego chyba lubię swój zawód.Mogę biegać,skakać w kabla,łazić po drobinkach,skakać w gumę,klasy😊Rodzice się uśmiechają,dzieci mają frajdę,a ja znów czuje sie jak dziecko,czasem zreszta biorą mnie za dziecko jak siedzę razem z nimi i w coś gramy.Pada:a gdzie jest pani?jesteście sami?Wtedy wstaję i mamy ubaw😂
    Mam nadzieję,ze dane mu będzie szaleć ze swoim😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest Pani Nauczycielka !!! :)
      Ja nie pracuję w zawodzie, bo czekam najpierw na swojego smyka, ale jeśli będę uczyć to tylko i wyłącznie w ten sposób;)
      I życzę jak najbardziej szaleństwa ze swoim maluchem :)

      Usuń
    2. Moja siostra ma wychowawstwo w nauczaniu początkowym - i też zawsze jest brana za jedną z uczennic. Nawet na klasowych zdjęciach jakoś specjalnie się spośród dzieci nie wyróżnia :)

      Również życzę Ci, żebyś już wkrótce odkrywała uroki takich szaleństw z własnym dzieckiem :)

      Usuń
    3. Dziękuję i tez mam taką nadzieję i marzenie...;)

      Usuń
  23. Cudownie spędzony czas a Ty jesteś super mamą, bo czasem warto odnaleść w sobie dziecko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto :) Jak na Was patrzyłam w Rabce to też dochodziłam do wniosku, że potraficie świetnie w sobie to wewnętrzne dziecko odnaleźć :)

      Usuń
  24. Super, że uczestniczysz w zabawie dziecka i z dzieckiem. Nie ma nic gorszego niż matki z papierosami pilnujące jakby z przymusu swoje dziecko na placu :S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzę mamusie z papierosami, a wokół pełno dzieci i inne niepalące osoby siedzące na ławkach - to aż mi się nóż w kieszeni otwiera. Zawsze zwracam takim uwagę, że nie życzę sobie, żeby na mnie i na moje dziecko kopciły.

      Usuń
  25. Ja się tam ludźmi nie przejmuję, bawię się z moim dzieckiem na całego, zjeżdżamy razem ze zjeżdżalni, wchodzę na te przeróżne nowoczesne budowle na placach zabaw, bo fajnie jest znów poczuć się dzieckiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy bardzo podobnie :) U nas zdarzają się nawet sytuacje, że Bąbel już ma dość, a ja nadal mogłabym się bawić w najlepsze - i z wielkim żalem plac zabaw opuszczam ;)

      Usuń
  26. weź małego do loopys world, wyszaleje(sz) się za wszystkie czasy ;)
    a hulajnogę też właśnie zamierzam sobie kupić, dorosłą! Marysi nie podbieram, bo trójkołową jeszcze ma i z ograniczeniem wagowym... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, dzięki za cynk ! Tam jeszcze nas nie poniosło, na pewno o tym pomyślimy ;) U nas na szczęście ograniczenie wagowe jest takie, że się w nim mieszczę - choć po zakończeniu sezonu grillowego już może być z tym różnie ;)

      Usuń
  27. Uwielbiam iść na żywioł! Tylko czekam aż moja mała będzie na tyle duża, że będziemy jeździć do parków rozrywki :) Na razie musi mi wystarczyć huśtawka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huśtawka też fajna rzecz - taka mała, a tak potrafi ucieszyć ! ;)

      Usuń
  28. Idę na żywioł. Zjeżdżam na ślizgawkach, śmigam na hulajnodze, śpiewamy z Młodą piosenki idąc po mieście, podskakujemy, tańczymy :) Pełen luz :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Czasem trzeba zaszaleć jak dziecko! :D Ja ostatnio chciałam wejść na bujanego konika Izy, ale bałam się, że się załamie pode mną! :) U nas nie widziałam takiej szerokiej zjeżdżalni, żeby sobie z małą na tyłku zjechać. Ale jak znajdę, to na pewno razem zjedziemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdziesz gdzieś w pobliżu jakiś skatepark, to na pewno będą tam odpowiednio szerokie rampy ;) Na konika bujanego bym się chyba też nie odważyła - ale jazdę na rowerku biegowym ostatnio Bąblowi demonstrowałam ;)

      Usuń
  30. Super spedziliscie czas. Ekstra! Ja jutro jade po stare rolki do rodziców bo teskno mi za nimi ;) A vo tam ze po 30-tce ;)
    Synus jaki duży chłopczyk... jej, ale ten czas leci..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że Wasza Smerfetka to też już całkiem duża panna :) A jeszcze tak niedawno opisywałaś mi poszczególne etapy i dolegliwości ciążowe :)

      Usuń
  31. Wypada, wypada :) Nam też się coś od życia należy ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. No i super, że się tak fajnie bawicie :-). Mnie zawsze zastanawiają mamy przychodzące na plac zabaw z maluchami typu rok, dwa, wystrojone w szpilki i krótkie spódnice. Jak się można z dzieckiem w czymś takim bawić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawić się raczej nie da (chyba że z tyłkiem na wierzchu ;) ) - ale za to zadać szpanu można ! ;)

      Usuń
  33. A ja 60-latka ostatnio jeździłam z 12-letnim wnukiem gokardem na pedały i ścigaliśmy się kto pierszy do mety! A że dziwnie na mnie patrzyli. ...

    OdpowiedzUsuń
  34. Odpowiedzi
    1. Ja nawet będąc nastolatką w takich miejscach nie bywałam, a teraz - jako mama - zaczęłam ;) Niebywałe rzeczy ;)

      Usuń
  35. Ja sama też czasem się zapomnę i bawię się na placu zabaw jak dziecko i na hulajnodze też pojeżdżę i na deskorolce:P A co tam? Ważne żeby cieszyć się życiem....:)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Ciągle tylko słucham, że jestem jeszcze dużym dzieciakiem i nie dorosłam do bycia mamą. Ale dlaczego? Przecież to, że mam dziecko w sumie za wiele nie zmienia. Wiadomo, że jako matka muszę być odpowiedzialna i muszę zadbać o moje dziecię... ale tak jest! Po prostu też chcę czasami poszaleć w wodzie, poskakać na trampolinie, albo porobić jakieś głupoty. Na starość przyjdzie czas na garsonki. Albo nigdy nie będzie na nie czasu, bo wydaje mi się, że w każdym wieku można się świetnie bawić. Człowiek dzięki temu jest o wiele zdrowszy ;)
    Tak trzymajcie! Poza tym jeszcze dodam, że wspólna zabawa z dzieckiem i jak najwięcej poświęcanego mu czasu zaowocuje w przyszłości i to bardzo :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam mam nadzieję, że czas na garsonki nie przyjdzie wcale - bo wydają mi się wyjątkowo mało komfortowe i nie trafiają w moje poczucie estetyki ;) Szczerze mówiąc to nawet jako kobieta w słusznym wieku chciałaby móc ubierać się w dżinsy i kwieciste kiecki - oby tylko zdrowie i figura mi na to pozwoliły ;)

      A w rodzicielstwie właśnie to jest fajne, że dzięki naszemu dziecku odkrywamy własne wewnętrzne dziecko, które gdzieś po drodze się już zagubiło :)

      Usuń
  37. Oczywiście, że wypada! Najważniejsze to cieszyć się życiem :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Aj tam, wypada, nie wypada?! Pewnie, że wypada! Zanim się obejrzysz, a Bąbel będzie się chwalić: "Patrzcie, o tam! To właśnie moja Mama!" ;). To dopiero będzie coś. Usłyszeć taki komplement i to od takiego mężczyzny!

    I tak w sekrecie Ci napiszę (ale ciiii), że z mojej perspektywy, tacy Rodzice jak Ty najzwyczajniej mnie rozczulają!

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie opinie, sugestie, nieskrępowana wymiana zdań, a nawet konstruktywna krytyka - mile widziane :)